Ojcze mój, któryś jest w Niebie
Powiedz, którą drogą mam iść do Ciebie?
Czy tę krętą, czy prostą, z pagórkiem, czy z rzeką?
Gdzie jesteś bliżej, a gdzie zbyt daleko? 

Otwórz me oczy, by patrząc – widziały
Dotknij mych uszu by słysząc – usłyszały
To wszystko tylko co boskie i dobre
Te wszystkie sprawy, co piękne i mądre

Tchnij w moje serce odwagę rycerza
Przyodziej mą skórę w twardość pancerza
Niech usta moje są zawsze gotowe
Prawdziwą i życzliwą wygłaszać mowę

 Daj proszę by dłonie moje w potrzebie
Pomogły bliźniemu – w nim widząc Ciebie
Niech stopy moje krokami swymi
Ślad trwały zostawią też na pustyni

A kiedy z portu przyjdzie ruszyć nagle
Ty dmuchaj wiatrem w napięte żagle
Niech lęku nie budzą burzliwe morza
Prowadź  gwiazdami w odległych przestworzach

Niech czyny moje te skromne i miłe
Zyskają dla innych cudowną siłę
Tak byś na końcu mojego żywota
Otworzył przede mną niebiańskie wrota

Wskaż Ojcze zatem tę drogę właściwą
A gdy tylko zbłądzę – bądź miłościwy
Wyciągnij swą rękę, wskaż drogowskazy
Wymaż z mej duszy pierwotne skazy

Daj jakiś znak, że jesteś, że czuwasz
Że sensem Ty jesteś , że Ty morza wzburzasz
Że to Ty celem drogi, Ty prawdą ostatnią
Gdy wiara ma słaba, przymnóż jej dostatnio.